- To mnie właśnie niesłychanie kręci w Bogosianie, że ten tekst jest przystawalny w stu procentach, przyswajalny i zrozumiały. To nie jest tekst ex catedra, to jest opowiadanie człowieka o niewiadomym statusie, każdym statusie, człowieka "skręconego" - mówi aktor GRZEGORZ WOLF przed premierą monodramu "Seks, prochy i rock and roll" w Teatrze Miejskim w Gdyni.
Najnowsza premiera w Miejskim zapowiada się sensacyjnie. Piotr Wyszomirski: "Seks, prochy i rock and roll" - tytuł szalenie zobowiązujący... Grzegorz Wolf: Do czego? Do tego, czego w naszym teatrze było trochę mało, czyli do przekroczenia artystycznego. Nie chodzi o "wywalanie flaków", ale o poruszanie tematów, które są nie tylko ważne, ale i zrozumiałe. Było wiele ważnych tytułów, ale one operowały na wysokim poziomie metafory, "wysoka literatura", a tekst Bogosiana jest bardzo przystępny, zrozumiały i porusza najważniejsze tematy. - Dokładnie. To mnie właśnie niesłychanie kręci w Bogosianie, że ten tekst jest przystawalny w stu procentach, przyswajalny i zrozumiały. To nie jest tekst ex catedra, to jest opowiadanie człowieka o niewiadomym statusie, każdym statusie, człowieka "skręconego". Ja bym go porównał do "Dnia Świra" Koterskiego, bo Bogosian mówi o podobnym rodzaju aberracji, jakiegoś skręcenia flaków i niemocy, walki ze ws