O tej premierze mówiło się na długo przed dniem, gdy kurtyna poszła w górę. Publiczność oczekiwała czegoś niezwykłego, choć bardziej wtajemniczeni wiedzieli, że eksperyment może skończyć się klapą. Wiadomo - same nazwiska nie grają. A tym razem o nie głównie chodziło: libretto do opery "Maksymilian Kolbe" napisał najgłośniejszy z żyjących awangardystów, Eugene Ionesco, muzykę świetny młody Francuz, Dominique Probst, a całość wyreżyserował Tadeusz Bradecki, człowiek, który zrobił w mijające dekadzie najbardziej błyskotliwą karierę spośród reżyserów swego pokolenia. Powstało widowisko nietypowe w teatrach operowych. Oto nagle wyszło na jaw, że opera to nie tylko miejsce, gdzie przychodzi się po to, by wysłuchać gorszych bądź lepszych głosów i towarzyszącej im orkiestry, lecz że można także pokusić się w niej o skonstruowanie spójnej, jednorodnej wizji jakiegoś wycinka świata. Innymi słowy - w tym sp
Tytuł oryginalny
Bez Ionesco
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Tak i Nie nr 16