DOBRZE - że "Łaźnię" Majakowskiego wprowadzono na scenę wrocławską. Szkoda - że bez należnego jej rozmachu artystycznego. Bo tak naprawdę to w przedstawieniu tym jest tylko jedna część, dla której warto je obejrzeć. Część ta to akt drugi, kiedy pojawia się najpierw Towarzysz Optymistenko (postać tę w całą swą vis comica wyposaża Ferdynand Matysik), a potem na scenę dosłownie wjeżdża ze swym karykaturalnie monumentalnym biurkiem Naczdyrdups (czyli naczelny ) dyrektor do uzgadniania pewnych Spraw) Pobiedonosikow, idealnie ucieleśniony przez Zdzisława Kozienia. Następuje wtedy istna koncentracja satyrycznego ataku we wszystko, co Majakowski uważał za największych wrogów prawdziwego budownictwa socjalistycznego: przede wszystkim monstrualnie rozrośniętą biurokrację, ale także doprowadzone do absurdu szermowanie frazesem politycznym i ohydną mieszczańskość przybraną w szaty rzekomej partyjności. Dzięki śmiałym pomysłom reżyserskim i scen
Tytuł oryginalny
Bez cyrku i fajerwerku
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości Nr 26