CIESZYMY się bardzo, gdy nasze sceny dramatyczne przypominają sobie od czasu do czasu o zabawowych zadaniach teatru. Różnie bowiem bywa z tą rozrywką i zabawą na scenach satyrycznych i komediowych, zajmujących się profesyjnie rozśmieszaniem publiczności. Ze skutkiem na ogół żałosnym. Za dużo bowiem na widowni rechotów i chichotów, zamiast naprawdę wesołego śmiechu. A chodzi przecież nie tylko o zabawienie publiczki, ale o jednoczesne uwrażliwianie widza na dowcip, błyskotliwą i celną kpinę, pomysłowość i autentyczność humoru, a także na barwę, ruch, muzykę - towarzyszące takim właśnie przedstawieniom. Drugi kłopot to repertuar, ale ponieważ nie mamy zamiaru zajmować się jeremiadą nad stanem naszej satyry scenicznej i komediową posuchą, więc przypomnijmy znana prawdę, że takiego repertuaru z prawdziwego zdarzenia prawie nie ma. A więc teatry dramatyczne, zmuszone zapotrzebowaniem widowni i słuszną ambicją reży�
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki nr 37