Pan Jezus w te święta przyszedł na świat na Dworcu Centralnym. Właściwie nikt tego nie zauważył, poza policjantem, dyrektorem dworca i astrofizykiem. Ci trzej zjawili się tam z obowiązku albo z przypadku. Dary przynieśli niekrólewskie, ale kto dziś liczyłby na mirrę, kadzidło i złoto?
Urodził się w miejscu bezdomnym, o kilka kroków od drogich hoteli, gdzie nie wpuszcza się takich, którzy nie mogą za to zapłacić. Lepiej wykorzystać puste pokoje i ułożyć z ich oświetlonych okien kształt choinki na fasadzie. Prawa rynku, nieodmiennie takie same. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia Piotr Cieplak wraz z Teatrem Montownia wystawił jasełka na Dworcu Centralnym w Warszawie, na środku głównej hali, właściwie w środku Polski, bo przecież to szlak, który przemierzył chyba każdy. Jasełka zagrano tylko dwukrotnie, by zachować ulotny charakter tego rodzaju widowiska, malowanego zamaszyście, bez dbałości o detale, powstającego w określonej sprawie, bo taka jest tradycja szopki, która nieuchronnie wypadła spod kościelnej kurateli zajmując się zbyt wieloma sprawami świeckimi. Po co Cieplakowi dworzec i jasełka? Niechętni akcji Teren Warszawa powiedzą, że teatr powinien dziać się w teatrze. A niechętni teatralnej konwencji uciesz�