"Bóg mordu" w reż. Izabelli Cywińskiej w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Yasmina Reza zasłużenie cieszy się opinią nad wyraz sprawnej dramatopisarki, która misternie konstruuje swoje sztuki, ale również potrafi postawić przed człowiekiem lustro. To, co się w nim zobaczy, niekoniecznie bywa przyjemne. Tak jest z "Bogiem mordu", na pozór konwencjonalnym spotkaniem rodziców dwóch chłopców, z których jeden (syn gospodarzy) poważnie ucierpiał skatowany przez drugiego. Rodzice próbują porozumieć się w kulturalnej atmosferze, popijając kawę i smakując wypieki pani domu, ale okaże się, że spotkanie odbiega od początkowego zamysłu, spod skóry wyłażą bestie. Nic nie jest jednak z góry przesądzone, sojusze w narastającym konflikcie zmieniają się błyskawicznie, powstają i rozpadają się tymczasowe koalicje. Tak czy owak to, co zakryte, okazuje się nie takie miłe, choć chwilami nieodparcie śmieszne. Izabella Cywińska poprowadziła sprawozdanie z tego rautu mistrzowsko, a aktorzy nie tylko nasycili postacie zewnętrzną rod