Kilka powrotów do moich berlińskich fascynacji teatralnych sprzed lat prowadzi do wniosku, że "coś tu pękło, coś się skończyło". Niemiecki teatr jest już po coś innego. Eleganccy, syci ludzie z widowni Schaubühne to już nie ci sami, gorączkowo zakochani w teatrze Niemcy. Dokąd poszła tamta publiczność? - pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.
Wszystko, co najlepsze w polskim teatrze, jest w rzeczywistości niemieckim teatrem". Pamiętacie? To zdanie zrobiło prawdziwą karierę, bo nazywało najbardziej ożywczy trend teatralny ostatnich lat. Bycie i granie niemieckim teatrem oznaczało dla rodzimego twórcy młodego pokolenia uczenie się świata i porządku, który był daleko przed nami. Berlin był przez całą ostatnią dekadę mekką także dla polskich teatromanów. Co się dzieje dziś z bohaterami berlińskiej rewolucji teatralnej? Frank Castorf z berlińskiej Volksbühne po latach zmagań z Dostojewskim i XX-wieczną literaturą niemiecką sięgnął po Czechowa. "Nach Moskau! Nach Moskau!" to miks "Trzech sióstr" i mało znanego opowiadania "Chłopi". Jak piszą niemieccy krytycy, to odrodzenie reżysera, nowy impet twórczy, ponowne otwarcie. Wchodzę do teatru przypominającego osiadły na mieliźnie pancernik i czuję, że istotnie coś się zmieniło. Nie czuć palonej w foyer marihuany, nie ma punków w