Paweł Miśkiewicz dał widzom bite trzy godziny życia ceprów wśród szelestu drzew, świergotu ptaków i lśnienia gwiazd. Taki "Kosmos" napisałby zapewne Czechow. Reżysera, adaptatora i scenografa "Kosmosu" należy w trybie doraźnym osiedlić we Wrocławiu, dać mu etat, mieszkanie i - na własność - Scenę na Swiebodzkim. Paweł Miśkiewicz jak mało kto czuje materię teatru. Jego aktorzy są pełnokrwistymi postaciami, a przestrzeń cudem dla oczu, uszu i nozdrzy. Trzeba tylko jeszcze poprosić, by reżyser czasem brał do ręki nożyczki i ciął tekst! Żadna strata. Ptaszek na drucie Intryga "Kosmosu" przypomina pastisz kryminalnego romansu. Jest zbrodnia, nie ma zbrodniarza. Są okoliczności, śladziki, sugestyjki. Właściwie każdy z nas może być mordercą, bo wszyscy zachowujemy się dziwnie. Stroimy miny, szepczemy, milczymy, odwracamy twarze. Nieważne są skale i miary: wiszący na drucie wróbel, kurczak, patyk czy Ludwik (Rafał
Tytuł oryginalny
Bergowy sad
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Dolnośląska nr 272