"Berek Joselewicz" w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
"Berek Joselewicz" miał odczarowywać trend pokazywania Żydów jako bezwolne ofiary. Przedstawił ich jednak znów jako ofiary - choć romantyczne, polskie. (...) Wysiłek ogromny. Ambicje szlachetne. Wynik - wprawiający w konsternację. Co zrobić z tą przytłaczającą uczciwością? Z całą tą troską wobec sprawy, która nie wyrasta poza ramy niesłusznie lekceważonego przypisu? W spektaklu widać ambicje, by bohaterstwo oddziału Berka zderzyć z innymi mitami o młodych gniewnych ginących za ojczyznę. Wybijani w pień żołnierze żydowskiego legionu w krytycznym momencie cierpią nie mniej niż "warszawskie dzieci" Powstania. Ubrani w sfastrygowane mundury maszerują pędzeni rytmem nie pieśni, ale ich resztek, nie hymnów, ale ich zmasakrowanych, postrzępionych fragmentów. Parodiując stereotyp Żyda asekuranta, wymachują pięściami hardo i mechanicznie. Nie jest to już Kantorowski "teatr śmierci", nie są to jeszcze hollywoodzkie gry wojenne. Choreografka