"Tisza be-Aw" to najmocniejsze przedstawienie Teatru 21. Oszczędne, precyzyjne, zdyscyplinowane. To spektakl naprawdę polityczny; być może nawet najbardziej radykalny, jaki można było zobaczyć w minionym sezonie w Warszawie - pisze Piotr Morawski w dwutygodniku.com
Znim jeszcze się zacznie, do sali G9 w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN zjeżdżamy windą w towarzystwie aktorki lub aktora. W milczeniu. Na dole siadamy na podłodze. Tisza be-Aw to w kalendarzu żydowskim święto żałoby, upamiętnienie najbardziej tragicznych wydarzeń - zburzenia Pierwszej i Drugiej Świątyni Jerozolimskiej, stąd to milczenie i podłoga. Obok G9 znajduje się zresztą galeria Zagłady. "Tisza be-Aw" Teatru 21 to jednak inna historia. Inspirowana żydowskim świętem, lecz przekładająca je na całkiem inne doświadczenie. Bardziej osobiste i mniej patetyczne. Codzienne a przy tym wcale nie mniej traumatyczne. O tym, jak to jest dowiedzieć się, że urodziło się dziecko z zespołem Downa albo z autyzmem. Jak odchodzą partnerzy, traci się znajomych, o tym jak ludzie - bo chcą być na swój sposób taktowni - nie zauważają dziecka, nie pytają o nie. O tym, jak to jest stawać się osobą przezroczystą, niewidzialną dla otoczenia, które jak