Przez godzinę patrzyłem na fenomen prawie bezszelestnego połykania bólu. Żadnych wzruszająco indyczych gulgotów w gardle. Brak rozpaczliwego tłuczenia czołem w ścianę z zimnej blachy. Nawet cienia chęci, by wstrząsająco rwać włosy z głowy. Kompletna nieobecność zwierzęcego skowytu, nieludzkiego krzyku, wiader łez i maniakalnego wzywania imienia Pana Boga swojego nadaremno. Nic, prawie nic... Tylko słowa, cisza i słowa - te, jakby może powiedział pewien mądry człowiek, krople ciszy spadające w ciszy. Jeszcze czarne okulary, co szczelnie otulają oczy - i to już wszystko. Tylko tyle, a przecież ona, nie kto inny, tylko ona - Shirley - zabiła kilkunastomiesięcznego chłopca. Nie chce być inaczej. Powiedziane jest krótko: nie zabijaj. Ale jakież, Panie Boże, mogą mieć znaczenie Twe kamienne tablice, coś je na początku naszych przegranych losów Mojżeszowi wręczył na górze Synaj, ile one tutaj ważyć mogą, skoro pozwol
Tytuł oryginalny
Bednarczyk i pasztet
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 148