- Powracam do teatru bez żadnych uprzedzeń i zaszłości. Po 10 latach pracy mam tu kolegów, nawet przyjaciół, ale są i tacy, których nie darzę zbytnią sympatią i pewnie vice versa. To zostawiam na boku, bo profesjonalizm na tym polega, że nie łączy się spraw prywatnych z zawodowymi - deklaruje Robert Dorosławski, nowy dyrektor Teatru im. Mickiewicza w Częstochowie, w rozmowie z Urszulą Giżyńską z Gazety Częstochowskiej.
Jak przyjął Pan propozycję prezydenta? - Była zaskoczeniem, i to dużym, głównie dlatego, że wcześniej nie było żadnych ku temu przesłanek. Prezydent nie, prowadził ze mną rozmów wstępnych, ja również nie czyniłem żadnych kroków w kierunku powrotu do teatru. Kiedy odbyła się pierwsza rozmowa? - Tuż po Świętach Wielkanocnych Prezydent zaprosił mnie na spotkanie. Pokrótce wyjaśnił sytuację, że pani Katarzyna Deszcz złożyła rezygnację i odchodzi z dniem 30 czerwca, że od 1 lipca zmienia się statut, i że proponuje mi stanowisko dyrektora naczelnego. Decyzję musiałem podjąć szybko, niejako z marszu, ale nastąpiło to po głębokim zastanowieniu. Moje życie osobiste poukładane było już przecież bez teatru. Jednak z działalnością kulturalną był Pan ciągle związany. Choćby poprzez Agencję Artystyczną Certus, która sprowadza do Częstochowy przedstawienia teatralne. - Skłamałbym, gdyby twierdził, że było inaczej. 24 lata, cal