Entuzjastyczny okrzyk: "Autor! Autor!" wyrywa się z ust publiczności co najwyżej na spektaklu premierowym. I to pod warunkiem, że autor żyje! Bo do teatru chodzi się głównie na aktora. Zdarza się jednak, że afisz teatralny elektryzuje nazwiskiem autora. Tak jest w przypadku Samuela Becketta. Ostatnią premierę Teatru Dramatycznego w Warszawie, "Szczęśliwe dni" tegoż autora, wyreżyserował Antoni Libera, "beckettolog" z krwi i kości, który od lat ślęczy z lupą krytyka nad każdym jego przecinkiem. Na scenie legenda teatru - Maja Komorowska - w roli Winnie. Partnerują jej na zmianę w półniemej roli Willego Andrzej Ferency i Krzysztof Kołbasiuk. Jedyna dekoracja to wielka pryzma piachu, jedyny rekwizyt - damska torebka. W dwugodzinnym monologu Winnie, zapadając się w piaszczysty bezmiar, ogląda swoje gasnące życie. Dzień po dniu, z niezmiennym uporem dopisuje radosną ideologię do nieradosnej rzeczywistości. Wymamrotaną pospiesznie poranną modlitwę ko
Tytuł oryginalny
Beckett, Tabori, Gogol
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 3