"Starosta kaniowski" w reż. Marii Spiss i "Pijacy" w reż. Barbary Wysockiej w Starym Teatrze w Krakowie w ramach festiwalu re_wizje/sarmatyzm. Pisze Michał Mizera w Teatrze.
Zaskakujący, mocny finał. Krótka, kilkuzdaniowa, skierowana do widza oracja tytułowego Sarmaty: "Wyspowiadam się przed tobą jak dotąd przed nikim. A robię to dla korzyści mojego państwa, dla dobra czyjegoś. Dla mnie cala przeszłość jest jak obecna chwila, dla mnie nie ma nic martwego w obrębie mojego państwa". Mocny, bo stwarza perspektywę otwarcia na drugiego człowieka, myślenia o państwie, zbiorowości, zarazem wskazując na ciągłość tradycji. Wyraźnie tym samym sugeruje, że sarmatyzm jest w jakimś sensie częścią naszej dzisiejszej tożsamości. Zaskakujący, bo w całym spektaklu ta myśl w ogóle się nie pojawia. Chyba że jako przedmiot ironii, żartów (nie zawsze wyszukanych) i kabaretowych gagów. To jak to jest z tym rewidowaniem sarmatyzmu? Robimy sobie jaja czy na serio zadajemy tamtym czasom współczesne pytania? Tytuł przedstawienia jest mylący. Dobry historyk od razu wyłapie, że bohaterem wcale nie jest Mikołaj Bazyli Potocki, słynny