Bez wczytania się w wywiady, jakich udzielił Sebastian Baumgarten, reżyser "Tannhäusera", trudno zrozumieć koncepcję spektaklu. Średniowieczny zamek na Wartburgu został zamieniony w fabrykę produkującą z odpadów biogaz, ten zaś służy do wyrobu alkoholu. Scena przypomina gigantyczną bimbrownię - Jacek Marczyński z festiwalu Wagnera.
To setny festiwal, ale mało kto wspomina tu przeszłość. Tradycja jest w odwrocie, triumfują nowe trendy - pisze Jacek Marczyński z Bayreuth Zmian spodziewano się od 2008 r., gdy po 42 latach autorytarnych rządów Wolfganga Wagnera Bayreuth przejęły jego córki, a prawnuczki kompozytora - Eva i Katharina. I rzeczywiście widać już, jak zmienił się ten wciąż najbardziej niedostępny festiwal, gdzie na bilety czeka się po dziesięć lat. Zobacz galerię zdjęć Pozornie wszystko jest jak zawsze. Gdy zbliża się czwarta po południu, ze wszystkich stron miasta na Zielone Wzgórze, gdzie w 1876 r. Richard Wagner zbudował swój teatr, zmierzają kobiety w długich sukniach i mężczyźni w smokingach. To, co jednak zobaczą, stanowi dla nich niespodziankę. - Z tradycyjnego, pięciogodzinnego przedstawienia z dwiema długimi przerwami chcieliśmy zrobić skondensowaną, dwuipółgodzinną opowieść - mówi o "Tannhäuserze", którego premiera otworzyła 100. fest