Według Bogusława Kaczyńskiego spory w kulturze to znak czasów. - Kiedyś wielki dyrygent był alfą i omegą. Nawet jeśli na scenie okazywał się prawdziwym dyktatorem, robił to w imię sztuki - mówi w Rzeczpospolitej. - Obecnie trzeba się liczyć ze związkami zawodowymi i prawami pracowniczymi, co powoduje upadek autorytetu dyrygenta.
W białostockiej filharmonii muzycy zbuntowali się przeciw wieloletniemu dyrektorowi Ostatnia próba w Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku wyglądała tak: na sali są obecni muzycy i dyrygent, ale większość orkiestry nie chce zagrać na instrumencie. Mija półtorej godziny. W końcu orkiestra wychodzi. - Współpraca orkiestry z dyrektorem się skończyła - mówi Czesław Jaźwiński, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Opery i Filharmonii Podlaskiej. - To niewykonywanie obowiązków pracowniczych - ripostuje dyrektor i dyrygent Marcin Nałęcz-Niesiołowski. Konflikt trwa dwa lata. Zaczęło się od regulaminu premiowania, a czarę goryczy przelał sposób zatrudniania muzyków. Dyrektor uważa, że praca artystów na etacie to przestarzałe rozwiązanie. Dlatego zaproponował niedawno kilku osobom kontrakty. - Dzięki temu można się jeszcze bardziej skupić na pracy nad dziełem artystycznym - mówi Nałęcz-Niesiołowski. - Finansowo