Nawet jeśli Miś Azor, podchodzi do brzegu sceny, patrzy widzom głęboko w oczy i wypowiada monolog o magii teatru, wspaniałym kontakcie ludzi z ludźmi, to pozostaje to jedynie pustosłowiem, bo podczas spektaklu dzieci są nieustannie odciągane od intymnych kontaktów teatralnych, przez pośrednictwo ekranów i nadmiar aktorskich gagów - o spektaklu "Niestworzona historia albo ostatni tatuś" w reż. Gabriela Gietzky'ego w Teatrze im. Horzycy w Toruniu pisze Alicja Rubczak z Nowej Siły Krytycznej.
Michał Walczak - młody, niepokorny, doceniany dramaturg pokusił się o napisanie sztuki dla dzieci. "Ostatni tatuś", to obok baśni "Smutna królewna", którą wystawił Teatr Montownia, jego drugi dramat dla młodszych widzów. Prapremiera sztuki, w reżyserii samego autora, miała miejsce w warszawskiej Lalce, tym razem na wystawienie teatralnej baśni zdecydował się Gabriel Gietzky w toruńskim Teatrze im. Wilama Horzycy. "Niestworzona historia albo ostatni tatuś" to spektakl oparty na bardzo współczesnej baśni dotykającej aktualnego problemu relacji pomiędzy rodzicami a dziećmi, a raczej o zaniku takiej relacji, ograniczonej jedynie do ciągłego zbywania pociech nowymi zabawkami, stanowiącymi rekompensatę dla braku czasu, a często i miłości. Przedstawienie zbudowane zostało wokół kryminalno-fantastycznego wątku. Oto Wielkie Czarne Ptaszysko (Robert Szykier-Koszucki), będące na usługach Czarownicy Bladej (Jolanta Teska), porywa wszystkich tatusiów w mieś