- Teraz nie wiem dokładnie, czym jest Teatr Telewizji. Wcześniej był jednak bliski teatrowi żywemu, np. w scenografii, czy grze aktorskiej. Dzisiaj nie wiem - mówi aktor Bartłomiej Kotschedoff.
Nazwisko Kotschedoff brzmi niecodziennie, a nawet intrygująco. Ma brzmienie rosyjskie, a zapis jakby do transkrypcji na użytek świata anglofońskiego czy łacińskiego, więc nie odmówię sobie pytania o Pana rodzinne genealogie... - Pytano mnie już w okresie, gdy chodziłem do podstawówki. I dziś prawie każdy się mnie o to pyta. Mój wujek był historykiem na Uniwersytecie Jagiellońskim i gdy budował drzewo genealogiczne natknął się na wzmiankę z XIV wieku o tym nazwisku. Pochodziło z kręgu Zakonu Kawalerów Mieczowych osiadłego w Kurlandii. Potem część rodu osiadła w Niemczech, a część w Polsce i ja zapewne z tej pochodzę. Urodził się Pan w Stargardzie Szczecińskim, a po maturze zdecydował się Pan na studia w krakowskiej szkole teatralnej. Skąd ta motywacja? - Przez pewien czas mieszkałem we Włoszech i zastanawiałem się, czy nie pójść tam do szkoły aktorskiej w Mediolanie. Jednak przez cały czas Kraków mnie ciągnął. Samo miasto psych