Olaf Lubaszenko, niegdyś po prostu dobry aktor, dziś znany także jako reżyser kiepskich filmów, nie ustaje we wciskaniu ludziom tandety. Debiutując jako reżyser teatralny stworzył najbardziej żenujący spektakl sezonu. Nomax (Jan Bzdawka), rozmamłany cienias, po odejściu dziewczyny nie znajduje innego rozwiązania jak picie na umór. W jego pijackich zwidach, niczym białe myszki, pojawia się pięciu braci Moe, aby wskazać mu jedynie słuszną drogę w życiu. Może fakt, że są częścią jego zamroczonej alkoholem wyobraźni, sprawia, że ich wskazówki, dobre rady i słowa pociechy to trudny do zniesienia bełkot. Horror polega na tym, że nie chcą zniknąć i trują coś, raz o miłości, raz o przypalonym steku, raz o jakiejś rybie. Nie wiedzieć czemu zaciągają Nomaxa do baru "Gorąca flądra" i katują tam standardy Louisa Jordana. Występujący w "Pięciu Braciach Moe" aktorzy: Michał Milowicz, Wojciech Paszkowski, Jan Bzdawka i Robert Rozmus, niera
Tytuł oryginalny
Barowy szowinizm
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 109