- Tych dziewięć lat wspólnej, bardzo intensywnej pracy [z Krzysztofem Warlikowskim] wiele dla mnie znaczy. Poruszamy się w bardzo głębokich rejonach, czasami pewnie dotykających podświadomości. Ta praca bywa wyczerpująca, ale i cudowna, jak wszelka prawda, która się człowiekowi objawia z jakiejś otchłani - mówi STANISŁAWA CELIŃSKA, aktorka Teatru Współczesnego w Warszawie.
Jest w aktorskiej stajni najważniejszego polskiego reżysera Krzysztofa Warlikowskiego. Jednak dla zawodowej higieny i psychicznej równowagi zaangażowała się do repertuarowego Teatru Współczesnego. Dzięki temu rozdwojeniu możemy ją oglądać w porażającej roli matki w "Aniołach w Ameryce" Warlikowskiego i tradycyjnym, "pudełkowym" spektaklu "Udając ofiarę" Macieja Englerta [na zdjęciu Stanisława Celińska w jednej ze scen]. Jesienią zaś zobaczymy ją w "Post mortem. Opowieści katyńskiej" Andrzeja Wajdy, u którego debiutowała 37 lat temu w "Krajobrazie po bitwie". MONIKA WILCZYŃSKA: Podobno przez lata zazdrościła pani Annie Polony, że ma swojego reżysera Konrada Swinarskiego. Na początku kariery teatralnej miała pani swojego Erwina Axera, a teraz ma swojego Krzysztofa Warlikowskiego. Jeszcze komuś pani zazdrości? STANISŁAWA CELIŃSKA: Nie zazdroszczę. Jednak reżyserów w moim przypadku było trochę więcej. Wydaje mi się jednak, że Warlikowski j