"Przytuleni" w reż. Gabriela Gietzky'ego w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Dla e-teatru pisze Agnieszka Kłos.
Żyjemy w czasach, w których nic nie odbywa się twarzą w twarz, a każde ważne wydarzenie może doczekać się swojego rozwinięcia jedynie na tyłach, za kurtyną, gdzieś z dala od świadków. Czy o tym mówią "Przytuleni"? Nie tylko. Spektakl pokazuje proste sytuacje komunikacyjne i ich zapętlenie, rozmiary współczesnego narcyzmu i niedojrzałości, która co rusz żąda nowych ofiar. Najczęściej wśród bliskich. Przytulić się i poniżyć to główna zasada panująca w świecie przedstawionym. Dlatego sztuka przypomniała mi o lżejszych formach twórczości Sary Kane. Byłam więc na spektaklu lirycznego brutalisty. Oczywiście nie sposób porównywać warsztatu dramaturgicznego ani tym bardziej złożoności narracyjnej czy samych bohaterów obu autorów. Można tylko przypuszczać, że tworzyli swoje sztuki w oparciu o najdotkliwsze doświadczenia emocjonalne, bez lub obok jakiś ludzi. W świecie, który się im przejadł, rozczarował i porządnie upodlił. Poś