Mały Lord" w reż. Janusza szydłowskiego w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Duża scena. Dużo muzyki, tańca, kostiumów, dekoracji. Dużo nadwyrazistego aktorstwa. Opowieść Frances Hodgson Burnett straciła w tym bogactwie staroświecki wdzięk. "Mały lord" to najwcześniejsza z trzech do dziś czytanych powieści Burnett (pozostałe to "Tajemniczy ogród" i "Mała księżniczka") i najbardziej schematyczna. Mieszkający z mamą w Nowym Jorku kilkuletni Cedryk dowiaduje się pewnego dnia, że jest wnukiem i jedynym dziedzicem angielskiego księcia. Jego nieżyjący ojciec był synem księcia, wydziedziczonym, bo ożenił się z Amerykanką. I tak, jako najmłodszy z trzech synów, nie miał wielkich szans na spadek. Ale dwaj starsi bracia umarli bezpotomnie, więc tylko Cedryk jest nadzieją na przetrwanie rodu. Książę jest zgryźliwym, powszechnie - i nie bez przyczyny - znienawidzonym starcem, ale kontakt z rozgarniętym ponad wiek, pełnym uroku i wiary w dobro wnukiem powoli go zmienia. Opowieść ta byłaby może nieznośnie dydaktyczna, gdy