EN

31.08.2019 Wersja do druku

Barbara Krafftówna: Wszystko mi się w rękach rozłazi. Czas też mi się rozłazi. Kładę to na karb PESEL-u

- Byłam trochę nieprzewidywalna. Bo wyobraźnia, bo fantazja. Bo potrzeba doświadczenia, sprawdzenia - opowiada niezapomniana Honoratka z serialu "Czterej pancerni i pies".

Z czym się pani kojarzy 1 września? - Tuż przed wybuchem wojny dostałam puderniczkę. Piękną, emaliowaną. Byłam wtedy w wieku niepuderniczkowym, bo miałam niespełna 11 lat, ale poczułam się bardzo dorosła. Krótko potem zatrzęsła się ziemia. Bomby, śmierć i głód. Przekonałam się, że to nie teatr. Jakieś obrazy z tamtego czasu w pani zostały czy je pani całkiem wyparła z pamięci? - Zupełnie nie da się ich wyprzeć, nawet po tylu latach. W chaosie "nowego" jednak się zacierają. I ja bym nie chciała, żeby wszystko z czasów wojny w mojej głowie zatarło się. Wręcz przeciwnie - szczęśliwa jestem, że się całkiem nie zaciera. Choć oczywiście, wspomnienia z 1 września częściowo zostały wyparte przez nowe sprawy. One powodują, że nawet wczorajszy dzień odsuwa się w dal. Gdzie się schroniła pani rodzina, kiedy wybuchła wojna? - Wojna zastała nas w Łucku, na Wołyniu, gdzie przenieśliśmy się z Warszawy. Miałam wtedy pię

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Barbara Krafftówna: Wszystko mi się w rękach rozłazi. Czas też mi się rozłazi. Kładę to na karb PESEL-u

Źródło:

Materiał nadesłany

weekend.gazeta.pl

Autor:

Angelika Swoboda

Data:

31.08.2019