EN

26.01.2016 Wersja do druku

Barbara Krafftówna: Uczę się swojej sklerozy

- Dziwię się, że ucieka mi czas. Ale robię makijaż i wychodzę - mówi Barbara Krafftówna, aktorka, która wydała właśnie książkę "Krafftówna w krainie czarów".

Czym jest dla pani starość? W ogóle istnieje? - Jest oglądana. Oglądam, przymierzam się. Wie pan, co to SKS? Starość, k..., starość. W monodramie "Błękitny diabeł" Marlena Dietrich, szykując rólkę w ostatnim filmie, ćwiczy, jak przedłużać sylaby, jak robić większe pauzy, żeby być na ekranie dłużej. Dla nas, starych wyg, to właściwie technika rutynowa. Wiemy, jak zapanować nad publicznością i czym jest mijający czas. Wiemy też, czym jest zawieszenie głosu, pauza albo nagłe urwanie dźwięku. Ale musi stać za tym emocja, to coś, powiedzmy, dusza... Pyta pan o starość, a moim zdaniem to jest praca z pamięcią. Trudno ukryć, że odgryzają mi się nazwiska. Odgryzały mi się zawsze, bo stale poruszałam się w tłumie, byłam w zespołach, zawsze pierwsza do poznawania ludzi. Lata mijają, łatwo zapomnieć. Ale obrazy zostają. Na przykład teraz nagle pojawił się obraz sprzed lat, z Władysławowa. Rano wyszłam myć auto, chwytam szlauch i

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Uczę się swojej sklerozy

Źródło:

Materiał nadesłany

Wprost nr 4/25.01

Autor:

Remigiusz Grzela

Data:

26.01.2016