"Ach! Odessa - Mama..." w reż. Jana Szurmieja w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Anna Maria Grabińska w serwisie Teatr dla Was.
Scena Teatru Żydowskiego pozostaje pusta. Zmysły publiczności budzi donośny gong, po czym z falujących przeźroczy wyłaniają się sławne, odeskie schody Potiomkinowskie, symboliczne wejście do Ziemi Obiecanej. Do przytułku głodujących, do królestwa bogaczy żydowskich. Nareszcie do "amerykańskiego snu" złodziejaszków i bandytów. Oniryczna muzyka oraz atmosfera pierwszych scen zwiastują rychłe odkrycie rzeczywistości świata rzezimieszków, handlarzy i przemytników. Zapowiadają obraz walki o lepsze jutro chociażby kosztem przyjaźni, miłości czy samego człowieczeństwa. W napięciu czekamy, kiedy spotka nas twarzą w twarz oblicze najpodlejszego, grzesznego, przebiegłego "banditos". Tak miało być. Tak obiecywał misternie ujęty program spektaklu. Tak się nie stało... Od pierwszych scen musicalu ma się nieodparte wrażenie, że reżyser zrobił wszystko, aby zacementować nogi aktorów. Kolejne postacie przez większą część czasu pozostają niemal�