Teatrowi Narodowemu, kierowanemu przez Adama {#os#835}Hanuszkiewicza{/#}, nigdy nie brakowało autentycznego, pełnego kontaktu z widzem. Wielka, nowoczesna stylistyka teatralna autora spektaklu "Norwid" zawsze przyciągała najszersze rzesze widzów akceptujących lub krytykujących artystyczne dokonania pana Adama, ale nigdy w tym teatrze nie było po prostu tzw. "dziur". Jednak tym razem zainteresowanie przekracza wszelkie, nawet najśmielsze oczekiwania. Rzecz dotyczy oczywiście ostatniej premiery "Balladyny" Juliusza Słowackiego na scenie tegoż teatru. Trudno byłoby użyć jednolitych kategorii informacyjno-literackich w określeniu tego zjawiska. Sukces - jest pojęciem mało adekwatnym, mało dynamicznym, raczej sensacja - jeśli rozumiemy ją jako twórczą prowokację, która ma spowodować przekonanie, iż tylko autopsyjny, a więc sprawdzalny na miejscu, własny osąd jest najważniejszy. Teatr okrucieństwa - nic z tego, owszem, nowoczesny europejski
Tytuł oryginalny
"Balladyna" w Teatrze Narodowym
Źródło:
Materiał nadesłany
Barwy Nr 5