"Tragedia cała podobna do starej ballady, ułożona tak, jakby ją gmin układał, przeciwna zupełnie prawdzie historycznej, czasem przeciwna podobieństwu do prawdy". Oto jak w liście do matki (z Genewy, w dniu 18-tym grudnia 1834 roku), określił poeta swoją "niby tragedię, pt. Balladina". O ludowości "Balladyny" pisano sporo i zapewne sporo jeszcze napisane będzie. Dobrze się jednak stało, że Państwowy Teatr Śląski nie poszedł za koncepcją Norwida, który w osobie niewinnej Aliny widział lud a w osobie gwałtownej Balladyny parafiańszczyznę. Byłoby to oczywiście efektowne, gdyby prosta, bosa dzieweczka Alina uosabiała lud a demoniczna, namiętna, żywiołowa Balladyna była przedstawicielką zacofaństwa i wstecznictwa. Demoniczna Balladyna. Czy naprawdę demoniczna, a przynajmniej czy w tej mierze, w jakiej ukazywały ją dotychczas nasze wielkie tragiczki? Inscenizacja i reżyseria dyr. Woźnika poszła po linii dość ryzykownej, niemniej
Tytuł oryginalny
Balladyna w Państwowym Teatrze Śląskim
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 7