Teatr Polski pokazał "Balladynę" Juliusza Słowackiego, który to dramat oglądaliśmy ostatnio na wrocławskiej scenie ponad dwadzieścia lat temu. Pojawienie się "Balladyny" na afiszu po tak długiej przerwie spotkało się z uznaniem pedagoga młodzieży, albowiem ta grono właśnie narzeka zwykle na pomijanie w teatrach pozycji z klasyki, zwłaszcza z tzw. wielkiego repertuaru. Radość nie trwała jednakże długo. Rzecz nie spełniła oczekiwań i mówiąc wprost - rozczarowała. Dziś trudno zliczyć ile to już inscenizacji tego utworu pokazały od chwili prapremiery (odbyła się w roku 1862 we Lwowie) teatry, ile było mniej lub więcej udanych. Najbardziej kontrowersyjna okazała się jednak inscenizacja Hanuszkiewicza z roku 1974, w której na scenę wjechały Hondy. Ale też było za to o czym mówić. Wrocławskie przedstawienie w reżyserii Krystyny Meissner nie jest dyskusyjne. Wydaje się, że zabrakło konsekwencji w realizowaniu interesującego skądinąd zamysł
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wrocławia, nr 19