TRUDNO pisać o Balladynie a z pewnością - jeszcze trudniej wystawić ją we współczesnym teatrze, zwłaszcza, gdy ma się zamiar podejść do dzieła poważnie. Już dawno temu przeczuwał te trudności Edward Csato, pisząc: "Balladowość, bajeczność maszkarowo-feeryjna czerpiąca zadowolenie estetyczne z sielanki zmieszanej ze zgrozą, okropieństwem i tajemniczością - traktowana serio, dzisiaj musiałaby wydać się raczej naiwna". Nie inaczej odczuwali to inscenizatorzy w teatrach; nowsze "Balladyny", jakie pamiętam, od przedstawienia Marii Straszewskiej i Zenobiusza Strzeleckiego aż po słynną "Balladynę" na japońskich motocyklach Adama Hanuszkiewicza, wyróżniały się dążeniem do przełamania późnoromantycznej manieryczności - w intencji obrony poezji i dramatu przed nadmiarem owej anachronicznej naiwności. Teraz oglądam "Balladynę" Juliusza Słowackiego w toruńskim Teatrze im. Horzycy i spostrzegam, że poszukiwania nowej formy wciąż trwają i że mog
Tytuł oryginalny
"Balladyna" - jeszcze raz inaczej
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 66