Adam Hanuszkiewicz jest magikiem, prestidigitatorem teatru. Czego się tknie, umie zamienić w teatr. Barwny, efektowny. Witany z entuzjazmem przez widownię młodzieżową, i chwalony, choć nie bez zastrzeżeń, przez wapniaków. Teraz Hanuszkiewicz jak Wojski zadął w róg. Mickiewicz. Z od dawna powziętego zamiaru zrealizował pierwszy wieczór: "Mickiewicz - młodość". Potem mają przyjść "Dziady" i "Mickiewicz - wiek męski". Godne Teatru Narodowego ambicje. Najtrudniejsze dla inscenizacyjnej wirtuozerii Hanuszkiewicza zadanie. "Młodość" kończy się urywkami z Czwartej Części "Dziadów". Minimalnymi. Te cięcia świadczą o śmiałości, bezwzględności, z jakimi Hanuszkiewicz podchodzi do tekstów poety i z nim związanych, by je zaadaptować dla swego teatru. Nie przejmuje się, że Mickiewicz to Największy. Albo jeżeli się przejmuje, to nie po to, by się lękliwie cofnąć. Ma być teatr. Nie żadna estrada poetycka czy "widowisko ku czci". Ma być teatr, i
Tytuł oryginalny
Ballady i romanse
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 13