"Ballady i romanse czyli cztery opowieści o miłości" w reż. Simony Chalupovej w Teatrze Groteska w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Dziewczyna, dzieweczka raczej, z krwi, kości i włosów w tonacji rydza śni z otwartymi oczami. Śni w dzień biały, w miasteczku. Co widzi po drugiej stronie jawy? Ludzie dnia białego chcą wiedzieć. Dzieweczka milczy. Obywatele miasteczka jawy, którzy z dziada, pradziada śpią wyłącznie nocami i raczej bez snów, pytają teraz, proszą, zaklinają: Słuchaj, dzieweczko!... Ona nie słucha. Tylko patrzy. A po drugiej stronie jawy wszystko jeszcze marne... Jedynie przeczucia jakieś, bez rysów, bez barw, bez kości... Nagła niewidzialna obecność kogoś dawno zmarłego? Pamięć o nim jak ciemna mgła? On? Nie on? Wrócił? Nie wrócił? Dawna miłość raczy się powtarzać? Ktoś miłość drugi raz opowiada, wolno przesuwając czerń przez czerń?... I właśnie wtedy za plecami aktorki z krwi, kości i włosów w tonacji rydza rozświetlają się trzy mleczne ekrany, słabną światła sceny - prawie do zera. Ludzie dnia białego, co dzieweczkę-aktorkę pytaniami mę