Owacji po premierze nie było. Grzecznościowymi raczej niż spontanicznymi oklaskami skwitowała nieco znudzona publiczność "Sułkowskiego", spektakl inaugurujący sezon w Teatrze Polskim. Prawdę mówiąc należało się tego spodziewać. Nie wiem, kto za co lubi Stefana Żeromskiego - jest to w końcu kwestia indywidualnych gustów - ale podejrzewam, że omawiany utwór niezbyt wielu wielbicieli pisarza umieściłoby na swojej liście. Zresztą z mielizn dramatu zdawał sobie sprawę także teatr, skoro przygotowując przedstawienie zaczął od opracowania tekstu, który uległ - i słusznie - dość znacznym modyfikacjom. Dzięki tym zabiegom powstała prosta klarowna opowieść lub raczej ballada o Sułkowskim, której tło (lub rodzaj refrenu) stanowi rozciągnięta w czasie scena żołnierska. Skąd więc te nie najlepsze wrażenia? No cóż. Józef Sułkowski, młody geniusz wojskowy, legendarny adiutant Napoleona, który wierzył, że dzięki niemu i r
Tytuł oryginalny
Ballada o Sułkowskim
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wrocławia nr 227