Grudzień okazją do historycznych wspominek. TVP2 przypomniała "Czarny czwartek" Antoniego Krauzego. Opowieść o grudniowej masakrze z 1970 r. Reżyser do tematu szykował się latami - pisze Piotr Zaremba w tygodniku wSieci.
Film przypomina sugestywnie historyczny fenomen. Z ówczesnych relacji wyziera obraz jakiegoś szału sił milicyjnych, które traktowały Trójmiasto jak teren okupowany. Tu beznamiętna kamera Krauzego odnotowuje grozę bicia i znęcania się nad ludźmi, zderzając to z innym szaleństwem: tyrad Zenona Kliszki (Piotr Fronczewski) i Władysława Gomułki (Wojciech Pszoniak), którzy do tego okrucieństwa o skali nieznanej nawet wstanie wojennym, ideologicznym bełkotem szczuli. Miałem do filmu jedno zastrzeżenie. Wybór jako głównego bohatera robotnika, który w apogeum zamieszek śledzi je z daleka, bawiąc się z synkiem, dało możliwość pokazania straszności jego przypadkowej śmierci na stacji gdyńskiej kolejki. Aleja byłbym ciekaw któregoś z chłopaków, co rzucali kamieniami w milicję. Nagrodziłbym ich za opór, za czynną postawę wobec rzeczywistości - szerszą opowieścią. Rekompensaty szukałem w spektaklu Roberta Tatarczyka "Wujek 81. Czarna ballada" [n