EN

2.10.2009 Wersja do druku

Balet śpiewa, chór tańczy, czyli musical

Wolę teatr taki, jaki kiedyś oglądałem. Na świecie zresztą robi się takie spektakle. Nie wszystko musi być awangardowe, odkrywcze i nie we wszystkim miesza się style - mówi Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni, reżyser "My Fair Lady" w łódzkim Teatrze Wielkim, w rozmowie z Anną Pawłowską z Polski Dziennika Łódzkiego.

Z Maciejem Korwinem [na zdjęciu], reżyserem "My Fair Lady", dzisiejszej premiery w łódzkim Teatrze Wielkim, rozmawia Anna Pawłowska: Jak wygląda Pana wizja "My Fair Lady"? - Moja wizja jest taka, jak napisał autor. Rzecz dzieje się w roku 1912 w Londynie i tak się ma dziać - w tamtym czasie i w tamtych realiach. Ma to być żywe, szybkie, wesołe przedstawienie. To, co różni je od pierwowzoru, to mocno rozbudowane epizody, drugi plan i wykorzystanie kilku technik. Poza tym, że robimy musical, będą w nim sceny farsowe, melodramatyczne, komediowe, nawet pastisz i parodie. Pozwalam sobie w operze na żart z samej opery. Żartuję sobie też z teatru. To ma być przyjemny wieczór dla ludzi, którzy chcą w teatrze odpocząć od rzeczy nieprzyjemnych. Nie chciałbym odkrywać jakiś nieprawdopodobnych tajemnic przed widzami, bo nie po to jest musical. A wiemy, że jest Pan, jako dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni, specjalistą od musicali... - Lubię tego typu teat

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Balet śpiewa, chór tańczy, czyli musical

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Dziennik Łódzki nr 231

Autor:

Anna Pawłowska

Data:

02.10.2009

Realizacje repertuarowe