Najnowszy spektakl baletowy w Teatrze Wielkim w Poznaniu nie jest propozycją intelektualnie wyszukaną i z pewnością rozczaruje koneserów sztuki baletowej. Mirosław Różalski - inscenizator i choreograf w jednej osobie sięgnął bowiem po historyjkę banalną: oglądamy finał nieudanej premiery, po której jeden z dwojga choreografów nie poddaje się i natychmiast - niczym wyzwanie - podejmuje próby następnego przedstawienia. Dzień po dniu oglądamy zmagania choreografów i tancerzy na próbach aż do momentu, kiedy kończy się praca studyjna, kiedy wszystko jest gotowe i kurtyna idzie w górę. Część drugą wieczoru stanowi "premiera". Niby nic, ot fabułka znana i wielokrotnie już ograna. Ale w tę "fabułkę" Różalski wpisał bardzo konkretne i określone treści. Sam stroni od wypowiedzi expressis verbis "czym dla niego jest taniec, sztuka baletowa, choreografia". Skorzystał z doświadczeń autotematyzmu wszechobecnego na gruncie literatury. Innymi słowy,
Tytuł oryginalny
Balet autotematyczny
Źródło:
Materiał nadesłany
Obserwator Wielkopolski nr 16