"...W parkocieniach kokotessy - rozigorzał do dessous - ach, ekscessy, ach majtessy - ale ona: pas du tout"... Bruno Jasieński szedł plantami w stronę .Jagiellonki, takim go widzę, ekstrawagancko ubrany, beret na głowie choć było lato, monokl w oku, epatował burżujów i przedrzeźniał dandyzm, niepokoił przechodniów. Był niewiele starszy ode mnie, a już sławny czy osławiony, co znaczyło jeszcze więcej dla futurysty: ten Jasieński skandalizował raczej niż przyciągał, często drażnił, nie budził uznania. Pisał wiersze, ogłaszał manifesty, żarł się ze słuchaczami na wieczorach autorskich i dynamizował futuryzm, który bez niego byłby niemrawy. Do futuryzmu przyznawali się wówczas wszyscy młodzi, "będę ja pierwszym w Polsce futurystą" obwieszczał Tuwim, bard z Łodzi w Warszawie. Ferment rewolucyjny? Wówczas przede wszystkim obyczajowo-towarzyski. Jasieński wydał powieść "Nogi Izoldy Morgan", na które czekaliśmy jak współcześni na powi
Tytuł oryginalny
Bal w operze
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 6