Zabierałem się do tej recenzji, jak pies do jeża, przedstawienie jest bowiem wcale dobre, nie wiadomo jedynie, po co i dla kogo wystawione.
Sam Bruno Jasieński to postać raczej tragiczna. Poeta futurysta związany z ruchem komunistycznym poprzez Paryż i Berlin trafia do ZSRR, gdzie w języku rosyjskim pisze "Bal manekinów". W 1937 roku jako "wróg komunizmu" trafia do więzienia, a w drodze na zesłanie umiera. Zrehabilitowano go pośmiertnie, w 1956 roku, po XX Zjeździe KPZR. Żal człowieka, żal też i sztuki, która - choć oryginalnie pomyślana - zestarzała się okrutnie. Na nocny bal manekinów trafia przypadkiem człowiek, więc te - w obawie przed zdemaskowaniem - ucinają mu głowę. Jeden z nich - już z głową prawdziwą - postanawia udać się na bal "do ludzi". Pierwszy akt - interesująco rozwiązany choreograficznie przez Janinę Niesobską - mógłby być interesującym punktem wyjścia do wielu różnych sztuk, Jasieński częstuje nas jednak "agitką" na dzisiejszy czas nazbyt już naiwną. Oto pozbawiony głowy człowiek był posłem, leaderem, oportunistycznego ruchu związkowego, a dając s