"Lwie mleko" w reż. Włodzimierza Fełenczaka w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.
Premierowo zaprezentowane w niedzielę przez Teatr im. H.Ch. Andersena "Lwie mleko" Isaaka Bashevisa Singera zobaczyliśmy w adaptacji Vidy Neuvirthowej. Przetłumaczył z czeskiego teatralną wersję opowiadania noblisty i wyreżyserował Włodzimierz Fełenczak. Nie dosyć, że udało mu się zachować powszechnie znane walory Singerowej prozy, to wykreował wraz z autorką scenografii, kompozytorem i aktorami bajkowy świat o wielce pociągającej sile. Głównymi animatorami wydarzeń w spektaklu sięgającym do żydowskiej tradycji są uosobienia wartości zawartych w morale, że swe szczęście trzeba wspierać działaniem, z nieszczęściem walczyć i nigdy nie tracić nadziei. Mazł to Szczęście (może nieco przerysowany w skobieciałych gestach Piotr Gajos), Szlimazł - Nieszczęście (świetny w demoniczności Bogusław Byrski), wreszcie Hattikwa - Nadzieja (ezoteryczna jak mgiełka, pięknie śpiewająca Wioletta Tomica). Walka pierwszych dwóch duchów i dyskretne to