EN

18.09.2012 Wersja do druku

Bajkowa przygoda

- Kiedy szłam spać ostatniego wieczoru, powiedział: żoneczko, taka jesteś dla mnie dobra, do jutra - wspomina KAMILA ŁAPICKA, żona zmarłego niedawno aktora ANDRZEJA ŁAPICKIEGO. Do księgarń trafia właśnie ich książka "Łapa w łapę".

NEWSWEEK: W książce mówi pani, że bycie żoną Andrzeja Łapickiego jest szalenie ekskluzywne i szalenie trudne. A jakie jest bycie wdową po nim? KAMILA ŁAPICKA: Odpowiedni pozostaje tylko drugi przymiotnik, zwłaszcza gdy ta śmierć jest ciągle tak blisko. Szczerze mówiąc, moment, w którym dotarło do mnie, że jestem wdową, był bardzo trudny. Pamiętam, gdy po raz pierwszy usłyszałam słowo "kondolencje". Najpierw wydało mi się zupełnie abstrakcyjne i dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że osoba, która go użyła, mówi do mnie. I jeszcze, że śmierć to była rzecz, którą prawdopodobnie przewidywali wszyscy, tylko nie my z Andrzejem. W każdym razie nie do końca. Ale przecież w książce temat śmierci pojawia się dość często. Mąż mówił, że nad jego grobem ma przemawiać Jan Englert, żartował, kto pójdzie w kondukcie żałobnym. A raz powiedział nawet: przecież wiesz, że to jest końcówka. - Tak, tylko że te wszystkie uwagi na temat

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Bajkowa przygoda

Źródło:

Materiał nadesłany

Newsweek Polska nr 38/17.09

Autor:

Renata Kim

Data:

18.09.2012