"Plotka" w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Chore czasy, chore społeczeństwo, chory świat - myślimy często, rozglądając się wokół. Więcej: zaczynamy czuć się w tym świecie nie na miejscu. Może to z nami jest coś nie tak? - zadajemy sobie pytanie, słuchając wypowiedzi tak zwanych autorytetów moralnych. Na szczęście zupełnie nieoczekiwanie pojawia się antidotum. Lek w dodatku prosty: zdrowy śmiech. Gdzie? W teatrze Syrena, którego ostatnia premiera "Plotki" Francisa Vebera jest ni mniej, ni więcej tylko pochwałą normalności. Tyle że, jak zwykle w komedii, przesłanie nie jest sformułowane wprost. Temat to dramatyczna próba uratowania się przed zwolnieniem z pracy. Na pomysł, jak zachować etat w sytuacji, gdy dymisja jest już przesądzona, wpada sąsiad naszego bohatera. Czym naraził się Pignon? Punktualny, odpowiedzialny, grzeczny, nieco gapowaty, rzetelnie pracujący księgowy. Nie wdawał się w konflikty ani w romanse. Śmiertelnie nudny w swojej poprawności. Po co komu taki? Nawet żona