Z nienawiścią, pracowicie, z polotem burzył Tadeusz Różewicz teatr zastany. I czynił tak przez dni sześć (biblijni egzegeci uczą, iżby takich dni sześciu nie traktować dosłownie, skorzystajmy i my z ich przesłania), a kiedy nadszedł dzień siódmy, napisał Różewicz "Białe małżeństwo". Wytłumaczeń na powstanie takiego właśnie tekstu znaleźć można by wiele. Że twórca się zmęczył i chciał odpocząć. Że twórca zwątpił i chciał się rozweselić. Że twórcę zdjęła pogarda dla świata i postanowił sprokurować rzecz na jego miałką miarę. Można też zaryzykować hipotezę, iż twórca po prostu puścił bączka. Takiego filuternego bączka w modnym zapachu retro... Nie będziemy tu stawiali na żadną z powyższych hipotez. Teatr to nie kasyno w Monte Carlo. Nie hipotezy są ważne, ale tekst, a potem teatr na tym tekście nabudowany. Tekst ma zresztą swoich zwolenników: sędziwa Maria Bechczyc-Rudnicka twierdzi, że "Białe małżeństwo" t
Tytuł oryginalny
Bączek w zapachu retro
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr