Gdybym był Grabowskim, rozumowałbym tak: można, uważam, wystawić "Damy i bazary" w konwencji epoki. Nawet byłoby ładnie i miło. Ale dzisiaj do teatru chodzi prawie wyłącznie młodzież (za co jej chwała, tak na marginesie). Młodzież zaś ale tylko nie wie co to są "huzary", ale może nawet nie wie, co to "damy". Ba, nie wiedzą tego pewnie aktorzy. Bo jeśli coś na pewno umarło we współczesnym teatrze, to poczucie stylu, umiejętność stylu. Nie mówiąc o dawnych obyczajach i ich towarzyskich cienkościach. A dzisiejsze obyczaje... Aż mówić hadko. Chamstwo i poruta, wrzaski i targanie za łby, prymityw i dupa. Fredro aluzyjny nie ma tu nic do roboty. Raczej ten od "Sztuki obłapiania". I zrobiłbym wtedy prawie całkiem współczesny dworek, czy też raczej jego atrapę. Panowie oficerowie nosiliby się jak amerykańscy chłopcy na wojskowym urlopie. No a damy... O, te byłyby po prostu damami. Czyli pretensjonalnymi adwokatowymi i inżynierowymi
Tytuł oryginalny
Baby i fujary
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 78