Komentatorzy z różnych stron sceny politycznej widzą w boju o krakowską scenę wojnę ideologiczną. Jednych ona cieszy, innych mniej. Ale wielu - dziennikarzy zajmujących się kulturą też - mówi i pisze z satysfakcją, że polska gorączka teatralna to objaw pozytywny, bo w żadnym innym kraju nie ma takich sporów o teatr - pisze Artur Daniel Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.
Awantury wokół Starego Teatru rozpalają Polskę. Najpierw były okrzyki "hańba!" wznoszone na widowni przez grupę, która poczuła się urażona seksualnością przedstawienia "Do Damaszku", teraz wybuchła afera wokół inscenizacji "Nie-Boskiej komedii". Która miała mieć, podobno, antypolską wymowę. W związku z czym część aktorów odmówiła udziału w spektaklu i złożyła rolę. Ale napięcie rosło, więc kierownictwo teatru odwołało przygotowywania do jej inscenizacji. Pisząc w oświadczeniu, że uczyniło to "wobec zewnętrznych form niechęci, a wręcz nienawiści". Komentatorzy z różnych stron sceny politycznej widzą w boju o krakowską scenę wojnę ideologiczną. Jednych ona cieszy, innych mniej. Ale wielu - dziennikarzy zajmujących się kulturą też - mówi i pisze z satysfakcją, że polska gorączka teatralna to objaw pozytywny, bo w żadnym innym kraju nie ma takich sporów o teatr. Cóż, jeśli to miałby być objaw zdrowy, to może cz