W czwartek [13 października] dowiemy się, kto w tym roku dostanie najbardziej prestiżową nagrodę literacką. Tymczasem w Akademii Szwedzkiej skandal goni skandal, a sami jej członkowie obrzucają się błotem. W Szwecji mówi się, że może wygrać syryjsko-libański poeta Adonis. Za krytykę islamu - pisze Katarzyna Tubylewicz w Gazecie Wyborczej.
Punktualnie o godz. 13 Horace Engdahl, sekretarz generalny Akademii Szwedzkiej, jak co roku otworzy drzwi sali obrad w Börshuset w Sztokholmie i ogłosi werdykt. Ale autorytet i wiarygodność Akademii są podważane. - Nobel literacki 2004 dla Elfriede Jelinek na pewien czas zrujnował wartość tego wyróżnienia. Jelinek na nagrodę nie zasłużyła - napisał w opiniotwórczym dzienniku "Svenska Dagbladet" profesor literatury skandynawskiej Knut Ahnlund, wieloletni członek Akademii. W pełnym goryczy i oskarżeń artykule Ahnlund informuje, że opuszcza Akademię. Z rocznym opóźnieniem Ahnlund poddaje miażdżącej krytyce decyzję swoich kolegów, którzy najbardziej liczącą się na świecie nagrodę literacką przyznali autorce książek - według niego - "pasożytniczych", ubogich w myśli i idee, "pozbawionych śladu artystycznej konstrukcji" i stanowiących w dodatku mieszankę pornografii i przemocy. "Poniżenie, upokorzenie, profanacja oraz obrzydzenie samym sobą, sad