"Święto wiosny" w chor. Izadory Weiss Bałtyckiego Teatru Tańca. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Najnowszy spektakl Bałtyckiego Teatru Tańca rozczarowuje jako całość, chociaż budzi podziw dla dynamizmu i energii, jaką pulsuje zespół baletowy. Muzyka Igora Strawińskiego została tutaj wyprana z całego pierwotnego bagażu kulturowego, okrutnego, ale zarazem niezbędnego do tworzenia życia obrzędu wiosennego. Autorka choreografii podłożyła pod genialny poemat symfoniczny całkiem inną treść. Jest to nie tylko studium męskiej agresji wobec kobiet, lecz zarazem próba dopasowania życia zbiorowego do kanonu kolorowych magazynów i filmów klasy B. I zamiast protestu wobec naturalnej samczej przemocy, o co być może w założeniu chodziło, mamy zwyczajną burdę na jakiejś podrzędnej dyskotece, ze standardowymi gestami, rekwizytami i reakcjami. I co gorsza, autorzy pozostawili pierwotny tytuł spektaklu "Święto wiosny".