Obchodzący dziś 50-lecie istnienia Teatr 38, który po 1956 roku miał się stać jedną z pierwszych scen awangardowych kraju, rozpoczął swoją działalność od dość brawurowych poczynań artystów - pisze Magda Huzarska-Szumiec w Gazecie Krakowskiej.
Na początku wyglądało to tak - trzy normalne pokoje ustawione w amfiladzie ni w pięć ni w dziewięć, wijące się do góry metalowe schody. Kiedy studenci weszli do siedziby ich przyszłego teatru, zrzedły im nieco miny. Oni mieli walczyć siłą awangardowego słowa z mieszczańskimi przyzwyczajeniami, a tu ktoś jakby robił sobie z nich żarty, każąc im grać w czymś, co przypominało wszystko tylko nie teatr. Korkociąg i groźba więzienia - Tu wcześniej były pomieszczenia banku. Nawet przed wejściem stalą taka wieżyczka wartownika. Kiedy Waldek Krygier, nasz ówczesny szef i guru, to zobaczył, nie przebierając w niecenzuralnych słowach, a tych miał w zapasie sporo, zaczął głośno zastanawiać się, co z tym zrobić. Postanowił zacząć od zlikwidowania metalowych schodów, które ktoś postawił tam, gdzie miała być nasza scena - wspomina jeden z założycieli Teatru 38, Zbigniew Horawa. Obchodzący dziś 50-lecie istnienia teatr, który po 1956 roku