Albert Camus pisał "Caligulę" w czasie II wojny (premiera odbyła się w Genewie w 1944 r.). Odniesienia sztuki do totalitaryzmu są w niej oczywiste. Ale, jak dowodzi jej lubelskie wystawienie, nie takie już obecnie ważne.
Tym starym interpretacyjnym tropem szło za czasów komuny wiele polskich teatrów. Taką też - jak sam przyznaje - jego wiwisekcję zaproponował Krzysztof Babicki przed 15 laty w swojej realizacji "Caliguli" w Teatrze Wybrzeże Teraz podchodząc ponownie do ulubionego dramatu, musiał mieć świadomość, że należy u Camusa odnaleźć i zaakcentować inne treści, wartości. Jeśli dałoby się oczyścić ze strachu idących na śmierć, który zawiera się w pozdrowieniu "Ave, Caesar!" i sprowadzić je do okrzyku najwyższego uznania, chciałoby się skierować te słowa w stronę cesarza Caliguli interpretowanego przez Szymona Sędrowskiego. Jego rola ma taką siłę, jest owocem takiego wewnętrznego skupienia młodego aktora, że - absurdalnie - potrafi przekonać do karkołomnych racji tyrana i że, z drugiej strony, tylko niektóre kreacje mogą chwilami dotrzymywać kroku tej jego, z wyżyn aktorstwa. Chodzi tu przy tym - i jest to triumf tej realizacji - o postaci mu rów