To jedna z ciekawszych sztuk polskich po wojnie, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jędrny, mięsisty język, autentyczne obserwacje obyczajowo-moralne, postaci o pełnych wymiarach, odpowiednio charakterystyczne, o pewnym luzie interpretacyjnym, którego jest w sam raz tyle, by aktor mógł stworzyć typ pełnokrwisty, i jednocześnie nie uciekł gdzieś w pole autorowi, skłonności komediowe, które balansują na granicy tragizmu, makabreska o żałobnym kondukcie, który u schyłku upalnego, letniego dnia zabłądził gdzieś na polskich drogach, poszedł "na krótsze" i zgubił kierunek, o pięciu "Polakach, statystycznych" i jednej dziewczynie, którzy w tej dziwacznej przygodzie z trumną zabitego przy pracy górnika wyzbywają się skorupy konwencjonalnej codzienności, by pokazać swe prawdziwe twarze, niezbyt piękne z tym grymasem wysiłku, ale i uwolnione od równie fałszywych min żałobnych. Sztuka-wprawka, która jest dokumentem rejestrującym wiernie charakter
Tytuł oryginalny
Autor w szkole nowohuckiej
Źródło:
Materiał nadesłany