Pisarz tworzy kompletny przemyślany świat, natomiast "dzieła dramaturgów" noszą znamiona znanego od starożytności centonu, inaczej bigosu literackiego - pisze el.m. [Elżbieta Manthey], szefowa Agencji Dramatu i Teatru "ADiT" w Warszawie.
Kiedy ostatnio po premierze słyszeli Państwo tak wyrażany entuzjazm widzów? Czy słyszeli Państwo w ogóle? Założę się, że po każdej premierze aktorzy wzywają reżysera, scenografa, kompozytora, a od pewnego czasu reżysera światła (warto podkreślić artystyczną podmiotowość tego zawodu wraz z coraz bardziej zauważalną grupą, walczącą o swoje prawa), a autora - chyba tylko ludzie z zagranicy. Zawód tłumacza literackiego jako artysty zauważają nieliczni, a jest pierwszym chłopcem do bicia, jeśli w tekście jest coś nie tak. Zaś autor zniknął za zasłoną miłosierdzia dramaturga, który ogłosił jego brak - a brak równa się scenicznej śmierci. Funkcjonuje nawet powiedzenie, że tylko martwy autor jest dobrym autorem. Dramaturg miłosierny to taki, który nie dostrzegając dobrego żyjącego autora, pastwi się artystycznie nad martwym, bez względu na to, czy wygasły już prawa autorskie do jego sztuki. Wiadomo że wystarczy zmienić czyjegoś autor