Kiedy opada kurtyna na premierze prasowej, następuje moment nieco krępujący: trzeba wyrazić wdzięczność i podziw dla autora sztuki, reżysera i aktorów. Rodziny i przyjaciele bohaterów spektaklu podnoszą się z miejsc, wypatrując bacznie, czy jacyś wygodnisie jeszcze siedzą, z sali dobiegają okrzyki "autor, autor", opatrzone rzecz jasna wykrzyknikiem, autor - jeśli tylko żyje - wchodzi krokiem demonstracyjnie niechętnym i daje do zrozumienia, że to nie jego zasługa. Teraz obecni przekonują go nader gorąco, że się w tym bardzo myli, z foteli podnoszą się osoby najbardziej zreumatyzowane i obiektywne i przyłączają się do owacji. Czasami jest ona zresztą w pełni zasłużona i spontaniczna, i to jest właśnie przypadek mojej reakcji na "Ćwiczenia z pamięci". Erwin Axer nie może widzieć, że wstaję od biurka w pustym pokoju, przez nikogo nie dopingowany (tylko przez tę niegrubą książkę z rękopisami na okładce), krzycząc bezgłośnie "autor, autor
Źródło:
Materiał nadesłany
Dialog, nr 8/1998